niedziela, 25 kwietnia 2010

300% normy. szkoda, że byle jak

Plan na dziś i na codziennie:

1. Zwertykalizować się.
2. Zachwycić się.
3. Przelać na papier bądź w powietrze.

Postać na dziś: jutro.

cdn...

sobota, 24 kwietnia 2010

Sienkiewicz ciężki styl pisania miał

Kali nie pojmować skrajności, radykalności, jednofrontowości, chodzenia w zaparte, toczenia się jak czołg.

Żyje na rozwidleniu dróg w supermarkiecie? Kali chyba ma własną budkę na środku łąki obok mrowiska, w której wiatr hula i przenosi myśli z miejsca w kąt, z kąta w bok.

Jak to dobrze, że potrawy nie żądają deklaracji, nie obrażają się, nie antagonizują. Jem kurzęcze- fajno, krowę ukonsumuję- coś pięknego, świnię chapnę- ... NIE. Świnia nie.

Kali zgu-bio-ny, a tu świadcz postawą, bądź tam określony, gdzieś "jakiś", profesjonalny albo chałturniczy, nie umiem gwizdać, na pół gwizdka czasami coś robię, a i to czasami na wyrost określenie.
Kali nie dorośnie, całożyciowe dzieciństwo go czeka.
Pogadamy jak będzie stary i pewnie tak samo durny. Módlcie się, żeby nie gorzej, bo wtedy Apokalipsa tuż tuż.

Składam podanie o dożywocie pośrodku, nie w centrum, pośrodku.

Słowo na dziś: aktywność.

środa, 21 kwietnia 2010

jestem lekko na nie, ciężej może będę

i niech mi spadają z frustracją
i niech mi spadają z rozczłonkowaniem osobowości
i że depresja
i że nieszczęśliwy, bo szczęśliwy
i że spójność zachować trzeba
do widzenia na 7 liter!!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

To mi pachnie... wami, nami, sami VEL Chodź tu do mnie, biała czekoladko

Jest nas hoho światów na świecie. Każden z aurą, atmosferą nawokoło i z systemem (bez przypraw tym razem poproszę, na łagodno), florą[bakteryjną przyp. Kolumbówna], a bywa, że i fauną...
Krążyyyyymy, krążyyyyyyymy, krążyyyyyyymy... jak planetyplanetyplanety. Z daleka, nie przecinamy orbit, nie dotykamy, utrzymujemy odległości (przedszkolne, gimnazjalne, licealne, uniwersyteckie), a to wciąż ta sama galaktyka. Zaćmiewamy się czasem, koniunkujemy (na tym kończy się moja wiedza astronomiczna, sori Gienia, a mogło się napuszyć do rozmiarów pełnego pęcherza).
A niektórzy są budowy bańki mydlanej i przy spotkaniu pękają zwyczajnie, nie wytrzymują naporu, uporu, przyporu, wyboru.
Inni wsiąkają niczym miód, wtapiają się w kromkę świeżego chleba- może być jeszcze ciepły i koniecznie z chrupiącą skórką.
Są i tacy, którzy łączą się w idealną, gładką masę i zero grudek; jak, jak... jak biała czekolada z ciemną? Cynamon z papryką?* Oliwa z migdałów z olejkiem kokosowym?** Git z majonezem.

Występują deszcze asteroid.
Powierzchnie są gładkie, płaskie, chropowate, wypuklaste, wszechobecne, nieustępliwe, trwające.
Chleb czerstwieje. Miód- babciu, scukrzyło się!
Idealne scalenie (czekolady, oliwy) alboli wyznasz się, bo wyraźnie widać, słychać i czuć, które jest które. Ale! Jedno i drugie JEDNO.

Niech nie mierzy w planetę.
Niech uważa na bańkę. ,,Na bańce" też niech uważa, nie zawsze udaje się sztuczka ze ,,wstańką". Niestety.
Ręce bywa, że się lepią albo zęby można sobie połamać, dziąsła poranić.
Niech się stopi, niech się rozsypie i niech namaści, spłynie to nie będzie się smażyć, ugotuje się.

* a) nigdym nie mieszała, ale brzmi nieźle zarówno smakowo, jak i zapachowo czy też wizualnie, nieprawdaż? Temat do przemyślenia: brzmienie smaku, brzmienie zapachu, brzmienie wzroku.
b) jak wymawiacie słowo "papryka"? akcentujecie pierwszą sylabę- tak jak należy?
** nie wiem czy się gryzie, chrupie czy żuje czy nie, w kolumbkowej makówce- pasuje

niedziela, 4 kwietnia 2010

Dureń zaczęty się odkrywa

Cudownie jest spotykać ludzi.
Staje na Twoim życiowym chodniku Wenaman i NAPRAWDĘ pokazuje sobą, że coś jest warte nie tylko chwili rozproszonej uwagi. Aż człowiek chce się stać wszystkowiedzącym w jakiejś gałęzi, zgłębić, zarażać pasją- nie tylko szewską, aż do wywołania paniki o nowym wirusie i masowego kupowania szczepionek. Szukać manuskryptów, dziwadeł, które pocą i się wygibasują nad ich dostosowaniem do normy "nasze", poświęcić się, oddać, zaprzedać ducha. A znalezienie kogoś o podobnym wykrzywieniu?- dzielić pasję, to mnożyć ją! Nie dalej jak niedawno zostałam obdarowana przez Siłę Wyższą ogromną rozkoszą nadstawiania ucha przy opowieści o mieczach średniowiecznych- jakie to, w którą stronę tną, ile ważą, za co się je trzyma- no typowe pogaduchy jak się takie ja, nie po raz pierwszy w życiu, zaplącze, jako jedyna z prawowitym "a" na końcu imienia, do męskiego piwnego kręgu. A propos! Belgijskie piwa nie mają sobie równych! Istnieje gatunek, który nawet dzieciaki w szkole popijają. Słodko-lekkie, dostępne wszem i wobec. Śladem win stołowym piwem zwane. Belgio, zdecydowanie jesteś na celowniku! I jeszcze zgrupowania wielbicieli rycerstwa! Koniecznie!

Inspiruje i uskrzydla szczęście innych. Patrzę na zakochane, znajome pary- ale tylko takie, które odpowiadają mojemu szablonowi związku. Takie, które się wybrały i mają dystansu na kopy w kieszeniach, butach, na pępku, za uszami i tam gdzie wzrok nie sięga!
Ciężarne w moim otoczeniu przyprawiają mnie o ognie radości w oku. Ale mają być z szablonu! Mają się cieszyć od pierwszego dnia, w którym dowiedzą się, że powstaje w nich nowe życie! Mają być świadome tego cudu! I czuć ogrom i nawet być nim przygniecione, a nie tylko obCIĄŻ-one.

Słowo na dziś: poliamoria.

-Teraz albo nigdy! - Nigdy? - Ty durniu skończony!

Na nowo się rodzi. Bez krzyków, choć czasem w bólach.
Może też podnosić się z gruzów.
Można zacząć w każdej chwili.
Za późno jest tylko nigdy.