Czy niekategoryczne ocenianie to upośledzenie umysłu czy też odnalezienie złotego środka?
Czy zbyt wczesne jego odnalezienie nie grozi zagrzybieniem całego umysłu? Czy podążanie za starymi japońskimi sentencjami dzisiaj to uwolnienie się od czasu, czy ucieczka?
Czy jak się jest młodym i się mówi "niewiele mnie zaskoczy" to jest zdrowe? Życie ma być odkrywaniem, podążaniem ścieżką w nieznane, a tu mi się wydaje, że znane albo podobne do znanego?
Mogę go wszystkiego przykładać stare miary i wytarte kalki? A jak nie przykładam to znaczy, żem mało pojętna i się nie uczę?
Jaki jest obowiązek posiadania konkretnych poglądów? A jak są niekonkretne to znaczy, że uciekam od nazywania rzeczy po imieniu? Boję się patrzenia myślom w trajektorię po zwojach?
Czy odnalazłam wewnętrzny spokój, a świat tylko zakłóca mi go wydarzeniami, wymaganiami i zmusza do posiadania zdania na każdy temat? Nadawania wszystkiemu kształtu. A może chcę być galaretowata? Trząść się w rękach i przy każdym najmniejszym poruszeniu?
Skąd brać energię na patrzenie na wszystko jakby było cudem? Patrzeć na wszystko jakby dopiero co otrzymało się dar wzroku? Jak się zachwycać?
Trzeba odkryć promyk, światełko w sobie. Magicznym trzeba się stać.
Życie robimy jak chcemy. Chcenie to potęga. A wstawanie rano walka, w której wygrywają tylko najsilniejsi.
Myśl na dziś (cytuję z pamięci):
"Wiesz, że Twoje życie jest fascynujące, gdy zasypiając nie możesz się doczekać, żeby wstać następnego dnia".
Teraz mi się wydaje, że to znowu jednak coś kradzionego. Nie chcę sobie ani przywłaszczać, ani też umniejszać swoich zasług. Niech zostanie, że to cytat z pamięci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz