niedziela, 28 lutego 2010

Kabhi Khushi Kabhie Gham

Buuuuuuurza radości!!! Wybuch kolorów!!!
Muzyka, śpiewy i tańce!
Sama się mordka śmieje. Tańczyć się chce!
Tu potrząsnę, tam zatelepię.
Juuuuuuuuuhaaaaa! Shava, shava!

Taki właśnie entuzjazm budzi we mnie Bollywood.

P.S. "Hindi" in Turkey means "turkey". Ironic, isn't it?

środa, 24 lutego 2010

Dziś w tytule: błogi, dobrotliwy uśmiech

Kobieta jest wszystkim. Przeczytałam jakiś czas temu (nie ujawniam swoich źródeł w nieuzasadnionych przypadkach) zachwycające zdania, napisane, zanotuj bene!, przez płeć męską, sztuk:jedna. Pokrótce płynęło o to, że gdy odchodzi mężczyzna to masz drugiego takiego samego na wyciągnięcie ręki, z zamkniętymi oczyma znajdziesz egzemplarz i nie będzie to rewelacja, rzecz inna dzieje się, gdy odchodzi kobieta! Znika cały świat jakiś, całe życie jedno!

Kobieta jest wszystkim. Tworzy sobą, wokół siebie kreuje. Od niej zależy jak potoczą się wydarzenia i wcale nie musi być zołzą. Taki jest po prostu porządek rzeczy. ONA wybiera ścieżkę, rozwiązanie, to, czy chce użyć sztuczek czy nie.

Kobieta-Matka jest jeszcze więcej wszystkim. ONA jest ogniem, płomieniem, który ogrzewa, a jednocześnie osobą dbającą o ten ogień. Decydującą jak mocno się żarzy. Gdy ona się tli- kuleje cały dom. I nie chodzi o zaniedbanie. Chodzi o to, że dom oddycha równo z nią. W dniu kiedy wejdziesz do domu, gdzie jest osłabiona matka wyczujesz zapach spalenizny, dogasania ogniska i chłód Cię lekko przeszyje.

niedziela, 21 lutego 2010

Spętaniu w myślicielstwie należy się sprzeciwiać siłom i godnościom osobistom!

Ludzie powinni się dobierać, a nie ze sobą wylądowywać. Ja wiem, że jesteśmy tam z różnych planet. Kosmici, ufosze, jedni dla drugich.
Decyzje! I nie ma, że boli. Jak puzzelek nie pasuje to nie wciskamy na siłę... Dopełniać się, a nie kolebotać w za dużym bucie, czy uciskanym być w ścięgno Achillesa.
Z różnic siła, nie kompleksy. Siła, siła, kiła, mogiła.
Ludzie, rozumu nie mają? Siły woli, wolności wyboru w pakiecie nie mają? Samotności się boją? Zwalczać nie umieją? Skanalizować? Energii, kurna, inaczej przetworzyć?
A może się chowają? Życia się boją! Kiszą się, kwitną, wegetują? No to ładne kwiatki.

Ósmy grzech główny: czekolada

Jestem złodziejką. Cudzych myśli. Inspiracja to kradzież. Gliny, której już ktoś dotykał. Melodii, którą wykorzystuję pośrednio. Słów, których ktoś już użył w tym znaczeniu. Kleptomanką jestem, lecz z mocnym postanowieniem poprawy. Albo i bez niego. Kradnę z Was wszystkich. Obserwuję co macie najlepszego i biorę. Uważajcie patrzę, dorabiam kopie i noszę ze sobą. Kawałek Was. Próbuję być każdym po trochu. Taki patchwork chodzący.

Czy przebywając sama w zamkniętym pokoju, odcięta, odgrodzona też bym tak słowami wymachiwała? Podskakiwałabym innym ich użytkownikom? Wpychała się między piszących?
Zawsze widzę ten pokój: jest biały, wypełniony jasnością. Tabula rasa czy inna hakuna matata.

Myślę sobie coś czasami, ale tak bezkształtnie, amebowata myśl mi krąży po głowie, patrzę, a tu ktoś z nazwiskiem to uformował. Nie, że nie mam nazwiska, bo mam! Hoho, pewnie, że mam. Tylko, czy to moje cóś, jak już bym w końcu temu nadała postać (może na kurs garncarstwa się zapiszę?) byłoby mniej...? Jakie? Czy musi być mniej albo więcej? Nie może być? Bracia Grimm, Perault i Andersen podobnie historyjki miewali i nikt nikogo nie ustawiał na podiach czy z nich nie spychał.
Bo wymyślili tę, skumbrie w tomacie, konkurencję, lepszostwo, dążenie do znanym bycia i w sukcesie choć prysznice.

sobota, 20 lutego 2010

Czemu te piekielne okulary muszą być różowe?

Szczyt optymizmu?
Podcieranie się różowym papierem toaletowym!

P.S. Obiecuję dowiedzieć się dlaczego okulary...

poniedziałek, 15 lutego 2010

Niezdarność i gapowatość podłożem rozwoju refleksu i kreatywności

Po okresie myśli niewyjściowych, mało "do ludzi" i niereprezentacyjnych- bo mało odkrywczych, wracam na blogu łono, by zadowolić czytelnię utęsknioną.
Gdyby ktoś nosił się z zamiarem pisania mojej biografii, nachalną sugestię tytułu voilà, proszę bardzo, s'il vous plaît ma. Spiritus movens mojego żywota to w tytule wymienione. Cóż ja bym zrobiła bez tych cudownie życzliwych ludzi, którzy łapią NOL-e tuż nad moją czaszką, pożyczają sznurówek, telefonów, tłuczków do mięsa bez szemrania za plecami, nie wyrzucają z samochodu nieumiejętnej użytkowniczki transportów publicznych! Chwała im za to! Jakie to szczęście, że świat jest piękny, a ludzie są dobrzy. W tym miejscu(dokładnie tu!) winna jestem przecudownemu Panu Henrykowi- drugiego imienia nie wymienię przez wzgląd na zdrowie psychiczne syna w/w- czołem bicie(postaram się, aby obeszło się bez obrażeń) za wprowadzenie tego magicznego sformułowania w moje życie, wraz z wieloma innymi mądrościami życiowymi, co arcyważne jedna z nich bardzo silnie poprawiła moje układy z samą sobą- miało tu się pojawić inne słowo, ale niewinne czasy dzieciństwa minęły i wszędzie się na nas czają te paranoiczne skojarzenia; ach jak przyjemnie byłoby oczyścić z nich mózg! Gdyby była łopatka, ściereczka, gąbeczka, czy inna pierdółka to usuwania owych i innych! Pchają się takie, nie chcesz ich, wypychasz, a te dalej i dawaaaaj! Każde jedno słowo, każdy komentarz swoją obecnością zaznaczać, a poszedło ty! Wara!

Energia ta(tamta) nie zostanie zmarnowana! Obiecuję! Wezmę ją w obroty i puszczę w obieg!
Może znowu nadplecakowane dziewczę upadnie na chodniku, bo to ją gleba będzie wołać, a że dziewczę kulturne będzie to zareaguje i zrównoleży się z gruntem i szansę będę miała by ją z tego uziemienia wyratować.

Mądrość na dziś: "Wszystko, czym jesteśmy, to rezultat tego, o czym myśleliśmy i myślimy" Budda

W kontekście powyższym(przed Buddą, ludzie, przed Buddą)- niepokojące.

środa, 10 lutego 2010

Jakie ograniczenia?

Tak sobie pomyślałam, czemu to niby skaj ma być jakimś tam limitem?

Do cholery z logiką!

W logice albo jest zero albo jest jeden, nie jestem ja może autorytetem w dziedzinie(tej akurat), ale na mieście mówią, że tak to działa; nie ufam oczywiście wszystkiemu co na rogatkach usłyszę, ale to podsłuchałam u mądrych ludzi, zaufanych. Nie ma czaru-maru i coś wykombinujem, bo nie wykombinujem. No i w życiu to ma zastosowanie zbyt szerokie, jak na moje widzenie. Jasna cholera, bo i zjadłby ciacho i miał, a czasem to chciałby i z lukierkiem słitaśnym, a tu jeno jakaś posypka cholera wie z czego, no jasna cholera. Dzisiejszy motyw przewodni to dotyczy spraw damsko- męskich. Motyw przewodni mówi o trzech towarach zasadniczych na owem rynku: jentelygencyji, pięknocie oraz że dostępności. I co następuje twierdzi się, że nie można mieć wszystkiego, a to ci dopiero! Ładna i mądra musi być koniecznie zajęta, wolnej mądrej trzeba zakładać papierową torbę na głowę, a... w każdym razie.... Podług (sufitów?) mnie prawdą to jest zaiste. Z logiką nie zawalczysz, więc trzeba dla mnie podobnych czwartą wymodzić właściwość.

niedziela, 7 lutego 2010

Czym się do nas dźwięczy świat

Czasami będąc na koncercie ma się wrażenie, że jedynym celem muzyków jest uśpienie i późniejsze obrabowanie słuchaczy. Przyznaję, jestem fanko-wyśmiewaczko-twórczynią teorii spiskowych. Dziś próbowano mnie zniszczyć za pomocą organów.

Śmierć z nudów klasyfikuje się na mojej liście zaraz za podpaleniem i utonięciem, ewentualnie byciem pożartą przez dzikiego zwierza. Okropne. Udaję, że tego nie napisałam.
Uff! Jakie to szczęście, doprawdy dziękuję samej sobie za to, że nie grozi mi nuda.

Flet zaś to instrument dla mnie magiczny, przenosi w świat baśni, elfów, leśnych i rzecznych nimf i innych wiotkich, subtelnych, delikatnych istot... Odkrycie dzisiejszego dnia to utwór kompozycji dżentelmena (radzę mu, żeby był nim był!) o nazwisku Ton Bruynèl pod tytułem "Serene". Morska czarodziejka przepływała mi figlarnie przed oczami, umysł zaszedł lazurem, dźwięk fletu przeplatał się z pluskiem wody, ogony syrenek lekko muskały mi głowę od wewnątrz. Błogość.

Polski trudna język: czyje to wina? CZYJA, K***, CZYJA!!

Założenie jest takie, żeby nie dać się do podłogi sprowadzić, w betonowych rzeczywistych butach nie zastygnąć. Bo potem to się zacznie: a to o obwisłych cyckach, a to problemikach, które rujnują spokojną egzystencję i oddalają nas od bycia młodymi greckimi boginiami. Odkrywać trzeba więc. Zadziwić, się, innych, innymi, sobą.
No to żem się zadziwiła (żem + zadziwiła= Present Perfect wersja polska).

Muzeum Wina dla przeciętnego człowieka to oksymoron; mój przeciętny człowiek ma przeciętne skojarzenia, ale za to wie co to oksymoron, taki super- przeciętniak.
Jakiż był mój zawód (wymarzonych wiele, obecnie wykonywany: jazda figurowa na szmacie), gdy wizyta nie zakończyła się degustacją szlachetnego trunku z powodu panującego w kraju Wikingów prawa. Destylatów w przestrzeniach publicznych niet! I nieważne czy powietrze tam hasa swobodnie czy jest ograniczone ścianami. Nie.

Nostalgia porwała mnie (choć nie stawiałam oporu to "porwać" brzmi tak romantycznie, byronowsko) na Praça do Comércio w Lizbonie, gdzie zwolennicy rozdeptanych, a później sfermentowanych winogron mogli nasycić wszelkie zmysły. Skoro już o zmysłach mowa, to w moim najlepszym (bo jedynym) życiu postanowiłam w pewnym momencie zadbać o swoje oczy i oprócz zakupienia kremu ze świetlika (w tym wypadku nie ma mowy o deptaniu czy fermentacji, patroszenie, proszę szanownego towarzystwa, patroszenie;) wybrałam zasadę, czy też ona wybrała mnie, ciągle nie jest to jasne, myślę, że po prostu żyłyśmy obok siebie i życie nas spotkało nawzajem, suma summarum brzmi ona: "wrażenia estetyczne ponad wszystko". Realizacja owej jest bardzo prosta, ponieważ wystarczy taksować każde interesujące zakończenie pleców, które wybiera krzyżowanie swojej ścieżki z naszą. Satysfakcja gwarantowana, grosza nie inwestujesz, kryteria się wyrabiają, słowem- same korzyści. Konkluzja z powyższego jest następująca: Cześć gatunkowi Luzo-man!
Jako, że nie leży w mojej naturze niezostawianie suchej nitki na czymkolwiek i wszędzie węszę odkrycie, winna jestem "muzełum" destylatów uznanie jego wkładu w przeskoczenie kilku impulsów w mych zwojach i pozostawienie tam odcisku. Oto kilka rewelacji(trochę pseudo-rewelacji, alem robiła com mogła) uzbieranych dziś do dziennika odkrywczyni:
% w wiekach średnich ( w odróżnieniu od tych przecudnych, które teraz przeżywamy z coraz większym namaszczeniem i tych całkiem beznadziejnych) kronikarze szwedzcy zapisali wierzenie ludowe, że wódka leczy ponad 40 chorób; my dziś wiemy,że są to choroby nie tylko cielesne, a może zwłaszcza nie
% zapach niedogonu (nowe, trudne słowo: w procesie powstawania alkoholu pełni rolę kupy , niemniej jednak nobilituje go występowanie w whisky, brandy czy koniaku) czuje się dłużej niż standardowe kilka sekund, z których każdej z osobna żałuje się tak samo


Przemyślunek końcowy: Czy mam prawo wyobrażać sobie, nadpsuta luzofońskimi wybrykami, ukoronowanie wizyty lampką wina? No bo jeśli wszystkim po równo, to odwiedzającemu Muzeum Erotyki też coś się należy...

piątek, 5 lutego 2010

Z cyklu: małożyciowe porady spadnięte z księżyca: Moni Spółka z nutką (ile osób pomyślało o dekadencji? - ten reklamuniwersalizm nas kiedyś wykończy!)

Nutka miała być, ale i tak nikt nie zwróciłby na nią uwagi, bo już wszyscy myślą o kawie. Nie wyjszło. Niecierpliwią się już mądrości, bo miały być wkrętem programu, a tu je supporty zdominowały... A to im kursywkę w ramach rekompensaty sprezentuję, w końcuż są cytatem ze "strumienia świadomości", szacunek się należy.
*Świat jest przepiękny, a ludzie są dobrzy. NAPRAWDĘ!
*Radość wywołana mechanicznie?
"Gumowa twarz", "cierpię na szalej mięśni okołoustnych" codziennie przez kilka minut.
Potwierdzone wieloletnimi doświadczeniami.

czwartek, 4 lutego 2010

Byłabym zapomniała! Istnieje teoria, że Krzysztof mógł pochodzić z Kolna.
No. To dlatego.

Odkrycia wstępne

  1. Pisać każdy może.
  2. Czas ucieka.
  3. Ludzie uciekają.
  4. Ja zostaję, nie wysiadam przy tym wszystkim.

P.S. Nie znoszę różu, to był pierwszy i ostatni raz. Słowo Kolumb-onej!