niedziela, 28 listopada 2010

Babcia klozetowa

Posikałam się ze śmiechu.
Posrałam się z płaczu.

piątek, 26 listopada 2010

Normalna rzecz

Czy to stosowne, żeby pani dyspozytorka z zakładu pogrzebowego przyszła do pracy w białym sweterku? Jak daleko może się posunąć dress code?
Czy w ogłoszeniach o taką pracę jest wymóg: "pogodne usposobienie"?
Jaka jest zależność między wisielczym humorem, a samobójcą ze stryczka?

Wyśniony

Chcę, żeby jadł mi z podłogi!

środa, 17 listopada 2010

Polio zawodowe

Strofuj, krytykuj, napominaj, uszczegóławiaj, precyzuj, walcz, sprzeczaj się, dyskutuj, wkładaj mrówkom kij do dupeczki.

Stroń od uwag porażających, wypalających.

Czerp z czerepa człeku.

Nie bądź podpiną, zapiną, spiną, przypiną.

ALE! Inspiracja zawsze z chlebem i solą. Pasztet też może być.

Dobranoc jeszcze nie.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Przebieram jak w ulęgałkach

Byłam dzisiaj w domu dziecka. Nie było żadnych fajnych dzieci.
To nie brałam.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Prośba

Gdybym kiedy bardzo chorowała i oddychała miechem, a serce biło mi kablami, każcie mnie odłączyć w Dzień Niepodległości, urodziny kota, imieniny Janusza albo inny ważny dla mnie dzień.

Coby bylo symbolicznie i wiekopomna chwiła.

Dziękówka.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Głos "za" mieszkaniem w puszczy

Nie lubię jak kejefsi zasłania drzewa.

Albo fabryka, kościół czy bank.

Dom jeszcze wytrzymię.

sobota, 30 października 2010

W pogoni za taborem

Zachwycające czarne kontury, najbardziej chyba drzew w późnojesiennej porze. Pora musi być też mocnopoźnopopołudniowa. Najpełniejszy stopień wybałuszenia oczu osiągam przy konturach drzew. Budynki to już nie to- zrobili je LUDZIE. Dobrze jest też, gdy wyfruwają spomiędzy gałęzi ptaki po obradach. Czarne, czarne i wyraźne. Z czernią walczę w codziennym życiu zwykle. Wewnętrzną i zewnętrzną. To wszystko konturzasto dokładne. Tło, tło. Zaczyna się ciepło: od brzoskwiniowego sweterka, niech będzie z kaszmiru (co za piękne słowo!)*, przez przesmażone z cynamonem jabłka, spalone Słońcem lniane włosy, a kończy się niespodziewanie delikatnym błękitem. Potem już coraz mroczniej. Ach i czasami dochodzi mgiełka, o świcie bywa podobnie. A tu jeb w czerep na wybojach. Pokontemplowane.

Należy dbać o oczy, żeby rozum nam ich nie przesłaniał, nie mydlił.

Zamiast wlepiać się w horyzont czy nadstawiać uszu do gałęzi czy ruchów wody, znikasz i wyłączasz się? Idź się leczyć. Choroba oczu. Pessoa miał rację. Uszy moje.



* czy "perkal" nie brzmi 'perłowo'?

poniedziałek, 25 października 2010

Metoda na nuda!

Nic prostszego! Wystarczy codziennie wywracać życie do góry nogami!

niedziela, 17 października 2010

Nositorby

A co powiecie na wnuczka niosącego torebkę za babcią?

Jedyny, który nie wygląda jak idiota.

Niestety nie udało mi się udokumentować.

piątek, 8 października 2010

Łaciaci

Bardziej niż oblechów, głąbów i nudziarzy, nie lubię przyklejania łatek.

czwartek, 7 października 2010

Sam nie dasz rady! Ale wspólnie możemy wszystko! TAK! TAK! TAK!

To słowo paść musiało.
"Razem możemy"
Osobno też damy radę.
"Idee naszą bronią"
Brak pomysłów tarczą.
"Niech żyje X"
Niech Y szlag trafi.

Górna i chmurna socjalistyczna versus podprogowa i inwazyjna kapitalistyczna.

Mózg mnie boli.

piątek, 1 października 2010

Trele brzoskwinie

Od jakiegoś czasu przemożna chęć mię opanowała, aby jakąś starszą osobę w autobusie pobić. Zanim ustąpię miejsca zapytać: "Pani stała na Marszałkowskiej czy nie?". W razie odpowiedzi twierdzącej miejsca nie ustępuję.

Szczerze współczuję staruszkom znającym umiar i nie miotającym się o bele co. Bo do nich też przykładają tę miarę. Pada podejrzenie o takosamość.
A w ogóle, czy ach ta dzisiejsza młodzież to sobie projektuje przyszłość? O czym rozmawia? Co? Pewnie nie narzeka? Nie trzęsie się nad bólami?
Oj młodzież, młodzież...

środa, 22 września 2010

Zwyczajna podwawelska

Skoro można usiąść w piekarni/cukierni napić się kawy i zjeść ciacho/bułeczkę, to czemu w mięsnym nie można zasiąść, napić się piwa i przekąsić kawałek kiełbasy?

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Kap kap kap

Ludzie-galarety zastygają
Ludziom-piłeczkom odbija
Ludzie-tynki odpadają
Ludzie-miotły wymiatają

piątek, 27 sierpnia 2010

Wyjdź, bo Cię wyniosę!* czyli rzecz o utopii dobra wspólnego

Brzydzę się wami, wredne szuje.
Rzygam tym, co mówicie.
Mam sraczkę jak was widzę.
Wszystko wasza wina.

Już nie można być spokojnie katolikiem, tylko trzeba być od razu rozdartą mordą i zakutym łbem.
Nie można wybrać radosnej opcji, trzeba być smutnym, żenującym i ciemnym.

Zgagi dostaję jak widzę wasze zbrodnie przeciwko zdrowemu rozsądkowi.
Brudzicie, bruździcie, zaśmiecacie.
Wyjdźcie. Wynoście się. Nie zasługujecie nawet na stanie w kącie. ZA DRZWI !

O zmarłych się nie mówi źle, nie wysługuje się nimi, nie używa do swoich małych celów z tego świata. O co chodzi?

Jak was tylko słyszę albo o was, to mam ochotę was powystrzelać. Co do jednego i bez namysłu.
W tył durnej pały, żebyście mieli symbolikę.
Dajcie poleżeć spokojnie.

Przeczytał jeden z drugim kiedyś dokładnie "Święta Miłości Kochanej Ojczyzny"? Na pewno wasz ptasia-kupa-o-dupe-rozbić móżdżek wchodzi w stan umyślnej głuchoty, unoszenia się w bezmyśle jak słyszycie "znowu to samo".

Ta wasza tania miłość, kontrolującego partnera. Podejrzewa, sprawdza, psychozę tworzy. Czyta listy, przeszukuje kieszenie, nie wierzy w delegacje.

Powtarzacie i powtarzacie formuły, a nie rozumiecie niczego.

Zostawcie, odejdźcie, znajdźcie sobie kogoś innego, BĄDŹCIE SZCZĘŚLIWI !!!


* autorka nie szczerzy sobie żadnych praw do tytułu, zęby na matołów- tak

p.s. Autorka nie chce niniejszymi powyższymi słowy nikogo obrazić, poza tymi, których ma ugodzić i zniszczyć, spalić i unicestwić, "strącić w przepaść".

No to ładnie się przedstawiła przed milionami słuchaczy.

środa, 25 sierpnia 2010

Związki, (ro)związki, dwa wiązki, dwie wiązki

Nie bierz kota w worku

Nie lepszy wróbel w garści, niż głąb w kuchni?

nie lepiej od razu oreła wew gniazdku?

3 łyki matematyki dla renesansowych humanistów

sobota, 21 sierpnia 2010

Dobre, bo polskie!

co by tu jeszcze afirmować, wszystko takie piękne:
dzieci się rodzą, ludzie umierają
ludzie wychodzą cało z opresji
ludziom jest smutno, bo ich spotkała tragedia
ludziom jest źle, bo mają mało wrażeń, bo nic ciekawego
ludziom jest źle, bo spotyka ich dużo złego
a dużo dobrego?
dobre ma źle, bo mało je widać, za mało się lansuje, przygniatają złym
biedne dobre, oj biedne, mogłoby w sumie zacząć nad sobą się użalać
dobre to dopiero ma powody do biadolenia!



Dzisiejsza WIELKA inspiracja (dzięki Madziu!) godna Nobla, ale tego akurat nie odkryłam, o to już zadbano

Powoli umiera ten kto staje się więźniem przyzwyczajenia,
powtarzając każdego dnia te same drogi,
kto nie zmienia marki, znaku firmowego,
kto nie ryzykuje, nie zmienia koloru ubrań,
kto nie rozmawia z ludźmi których nie zna.

Powoli umiera ten kto unika w swoim życiu pasji,
kto zawsze przekłada czarne nad białe i poszczególne chwile nad całą paletę emocji,
które powodują, że błyszczą oczy, że na twarzy pojawia się uśmiech,
że serce bije mocniej w konfrontacji z błędami i uczuciami.

Powoli umiera ten kto nie wywraca stołu,
kto jest nieszczęśliwy z pracy,
kto nie ryzykuje pewności dla niepewności realizacji marzeń,
kto nie pozwoli sobie, przynajmniej jeden raz w życiu, uniknąć rozumnych rad.

Powoli umiera ten kto nie podróżuje,
kto nie czyta, kto nie słucha muzyki,
kto nie znajduje dobra w sobie.

Powoli umiera ten kto siebie nie kocha,
kto nie pozwala sobie pomóc,
kto przechodzi przez życie ciągle narzekając na własne nieszczęście lub na deszcz który pada.

Powoli umiera ten kto rezygnuje z własnego projektu przed rozpoczęciem go,
kto nie pyta o to co nie zna i nie rozumie,
kto nie odpowiada kiedy się go pyta o coś co zna.

Unikamy śmierci w małych dawkach,
pamiętając zawsze, że bycie żywym domaga się długiego wysiłku począwszy od prostej czynności oddychania.

Tylko płomienna cierpliwość poprowadzi cię do zdobycia wielkiego i wspaniałego szczęścia.

środa, 18 sierpnia 2010

Ciągnij! Twoja kolejka!

Spadające walizki, łamiące gnaty swym ciężarem.
Głowy wystawione przez okno zostały na słupie.
Puszka zabiła psa.
Wpuścili gaz zaraz przed stacją, ukradli, poszli.
Zdjęcia robili o poranku, na torach romantycznie, rosa jeszcze była. Ciap!
Papieros wypalił oko.
Siuśki oślepiły rowerzystkę, przewróciła się na smakowicie zieloną trawę. Tego jej było trzeba.

piątek, 13 sierpnia 2010

Ekskjuze mła, bleee

Czekam, aż zobaczę pana z tipsami.
Proszę. Bez krempacji. Już widziałam diamenciki i hafty na pupku.
Jaja chyba ostatnio droższe od kremów pod oczy.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Bywa, że góra przychodzi do Mahometa.

Jeszcze czuję zapach siarki na mej bluzce w kwiaty a la ruska chustka zez bazaru. Ależ zmysłowy to blog.

Wzorowo przeniknęły się wczoraj na moich oczach dwie kultury, aż iskry poszły, stąd ta siara na płatkach.Gród wczoraj (pozwalam sobie użyć tego okolicznika) na swojej Głównej kostce brukowej doświadczył takiego przenikania się Polaków z "polacos", analogie same cisnęły się na oczy, usta, ręce, język, no i jeszcze dym do nosa.
Ci, którzy mieli szczęście się tam znaleźć, a jak wiadomo szczęście sami wybieramy, doświadczyli niezwykłości wyciągając tylko ręce i zad z fotela. Nic więcej, pofatygować się i już jest.
Wyszło tak mi w życiu, że nigdy nie pofatygowałam się jeszcze do Katalonii, a tu proszę, ta sama do mnie przjechała i podstawiła się pod nos. Wcięła się w momencie, gdy nie schodziła mi z rozkładówki G. Ale nigdy nie zdradzę tej drugiej. Podwójnie nie.
Wstrzymywał się wczoraj czas, wstrzymywał się i oddech.
Zachwyciła i zachęciła.
Jak ktoś nie wie co to castellers polecam obejrzenie choćby nagrane na cyfrowem nośniku.Coś n i e s a m o w i t e g o.
Ale przecież zawsze można sięgnąć wyżej, zależy ile się wytrzyma.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

zespół natchnienia sinusoidalnego

Ja nie czuję się winna, więc Wy też nie czujcie mojej winy. Dzięki.

Nastąpił przełom. Ogrom wrażeń, szklanka wezbrała.

Dialog to podstawa. Ameryka! Tego Kolumb niestety nie krzyknął.
Ludzie, zespoły ludzi, kultury ludzkie (no bo przecie nie bakteryjne, gupku). Gadać, gadać, gadać! Byle z sensem!
Jest jedną z większych satysfakcji poczucie dobrej komunikacji z zupełnie różną jednostką.
Czy zbiorowością. Czy czymś innym po prostu od nas.
Przenikanie się różnych światów, patrzenie pod innym kątem. Byle zeza nie dostać. Zbieżnego. Rozbieżnego. Zezatego. Tu pasowałby obrazek kogoś zezowatego z językiem na wierzchu. To autor miał na myśli. Niech sobie wyobrażą.

Zawsze i wszędzie na podziw zasługuje ciężka praca, odwaga i determinacja. I dbałość.


Ale o tym jutro w poście o islamskim cudzie.

niedziela, 25 kwietnia 2010

300% normy. szkoda, że byle jak

Plan na dziś i na codziennie:

1. Zwertykalizować się.
2. Zachwycić się.
3. Przelać na papier bądź w powietrze.

Postać na dziś: jutro.

cdn...

sobota, 24 kwietnia 2010

Sienkiewicz ciężki styl pisania miał

Kali nie pojmować skrajności, radykalności, jednofrontowości, chodzenia w zaparte, toczenia się jak czołg.

Żyje na rozwidleniu dróg w supermarkiecie? Kali chyba ma własną budkę na środku łąki obok mrowiska, w której wiatr hula i przenosi myśli z miejsca w kąt, z kąta w bok.

Jak to dobrze, że potrawy nie żądają deklaracji, nie obrażają się, nie antagonizują. Jem kurzęcze- fajno, krowę ukonsumuję- coś pięknego, świnię chapnę- ... NIE. Świnia nie.

Kali zgu-bio-ny, a tu świadcz postawą, bądź tam określony, gdzieś "jakiś", profesjonalny albo chałturniczy, nie umiem gwizdać, na pół gwizdka czasami coś robię, a i to czasami na wyrost określenie.
Kali nie dorośnie, całożyciowe dzieciństwo go czeka.
Pogadamy jak będzie stary i pewnie tak samo durny. Módlcie się, żeby nie gorzej, bo wtedy Apokalipsa tuż tuż.

Składam podanie o dożywocie pośrodku, nie w centrum, pośrodku.

Słowo na dziś: aktywność.

środa, 21 kwietnia 2010

jestem lekko na nie, ciężej może będę

i niech mi spadają z frustracją
i niech mi spadają z rozczłonkowaniem osobowości
i że depresja
i że nieszczęśliwy, bo szczęśliwy
i że spójność zachować trzeba
do widzenia na 7 liter!!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

To mi pachnie... wami, nami, sami VEL Chodź tu do mnie, biała czekoladko

Jest nas hoho światów na świecie. Każden z aurą, atmosferą nawokoło i z systemem (bez przypraw tym razem poproszę, na łagodno), florą[bakteryjną przyp. Kolumbówna], a bywa, że i fauną...
Krążyyyyymy, krążyyyyyyymy, krążyyyyyyymy... jak planetyplanetyplanety. Z daleka, nie przecinamy orbit, nie dotykamy, utrzymujemy odległości (przedszkolne, gimnazjalne, licealne, uniwersyteckie), a to wciąż ta sama galaktyka. Zaćmiewamy się czasem, koniunkujemy (na tym kończy się moja wiedza astronomiczna, sori Gienia, a mogło się napuszyć do rozmiarów pełnego pęcherza).
A niektórzy są budowy bańki mydlanej i przy spotkaniu pękają zwyczajnie, nie wytrzymują naporu, uporu, przyporu, wyboru.
Inni wsiąkają niczym miód, wtapiają się w kromkę świeżego chleba- może być jeszcze ciepły i koniecznie z chrupiącą skórką.
Są i tacy, którzy łączą się w idealną, gładką masę i zero grudek; jak, jak... jak biała czekolada z ciemną? Cynamon z papryką?* Oliwa z migdałów z olejkiem kokosowym?** Git z majonezem.

Występują deszcze asteroid.
Powierzchnie są gładkie, płaskie, chropowate, wypuklaste, wszechobecne, nieustępliwe, trwające.
Chleb czerstwieje. Miód- babciu, scukrzyło się!
Idealne scalenie (czekolady, oliwy) alboli wyznasz się, bo wyraźnie widać, słychać i czuć, które jest które. Ale! Jedno i drugie JEDNO.

Niech nie mierzy w planetę.
Niech uważa na bańkę. ,,Na bańce" też niech uważa, nie zawsze udaje się sztuczka ze ,,wstańką". Niestety.
Ręce bywa, że się lepią albo zęby można sobie połamać, dziąsła poranić.
Niech się stopi, niech się rozsypie i niech namaści, spłynie to nie będzie się smażyć, ugotuje się.

* a) nigdym nie mieszała, ale brzmi nieźle zarówno smakowo, jak i zapachowo czy też wizualnie, nieprawdaż? Temat do przemyślenia: brzmienie smaku, brzmienie zapachu, brzmienie wzroku.
b) jak wymawiacie słowo "papryka"? akcentujecie pierwszą sylabę- tak jak należy?
** nie wiem czy się gryzie, chrupie czy żuje czy nie, w kolumbkowej makówce- pasuje

niedziela, 4 kwietnia 2010

Dureń zaczęty się odkrywa

Cudownie jest spotykać ludzi.
Staje na Twoim życiowym chodniku Wenaman i NAPRAWDĘ pokazuje sobą, że coś jest warte nie tylko chwili rozproszonej uwagi. Aż człowiek chce się stać wszystkowiedzącym w jakiejś gałęzi, zgłębić, zarażać pasją- nie tylko szewską, aż do wywołania paniki o nowym wirusie i masowego kupowania szczepionek. Szukać manuskryptów, dziwadeł, które pocą i się wygibasują nad ich dostosowaniem do normy "nasze", poświęcić się, oddać, zaprzedać ducha. A znalezienie kogoś o podobnym wykrzywieniu?- dzielić pasję, to mnożyć ją! Nie dalej jak niedawno zostałam obdarowana przez Siłę Wyższą ogromną rozkoszą nadstawiania ucha przy opowieści o mieczach średniowiecznych- jakie to, w którą stronę tną, ile ważą, za co się je trzyma- no typowe pogaduchy jak się takie ja, nie po raz pierwszy w życiu, zaplącze, jako jedyna z prawowitym "a" na końcu imienia, do męskiego piwnego kręgu. A propos! Belgijskie piwa nie mają sobie równych! Istnieje gatunek, który nawet dzieciaki w szkole popijają. Słodko-lekkie, dostępne wszem i wobec. Śladem win stołowym piwem zwane. Belgio, zdecydowanie jesteś na celowniku! I jeszcze zgrupowania wielbicieli rycerstwa! Koniecznie!

Inspiruje i uskrzydla szczęście innych. Patrzę na zakochane, znajome pary- ale tylko takie, które odpowiadają mojemu szablonowi związku. Takie, które się wybrały i mają dystansu na kopy w kieszeniach, butach, na pępku, za uszami i tam gdzie wzrok nie sięga!
Ciężarne w moim otoczeniu przyprawiają mnie o ognie radości w oku. Ale mają być z szablonu! Mają się cieszyć od pierwszego dnia, w którym dowiedzą się, że powstaje w nich nowe życie! Mają być świadome tego cudu! I czuć ogrom i nawet być nim przygniecione, a nie tylko obCIĄŻ-one.

Słowo na dziś: poliamoria.

-Teraz albo nigdy! - Nigdy? - Ty durniu skończony!

Na nowo się rodzi. Bez krzyków, choć czasem w bólach.
Może też podnosić się z gruzów.
Można zacząć w każdej chwili.
Za późno jest tylko nigdy.

wtorek, 30 marca 2010

Szaremu mydłu stanowcze: tak!

Mniejszości są różnie traktowane. Największa z nich, w skali nie bele jakiej, bo światowej, jest mym udziałem też, również. Nie. Nie grasujący na wolności, a kwalifikujący do kurteczki w kolorze śniegu (jako lajkonik w temacie piszę po prostu "śniegu", ale gdy/jeśli wyjdę za Eskimosa nauczy mnie całej resztej gamy białości, a jak się będziem całować to mi może przy okazji nosa utrze??) z takiemi rękawami, co to ciepło dają, aż po same opuszki palców, lizać!
Pomimo wielowiekowej, prjekrasnej, borzobohatej tradycji, ciągle jesteśmy marginalizowani. Jesteśmy inni, jesteśmy jak ukradzenie jogurtu (z dedykacją dla Małej S.- miało nie być wycieczek osobistych, lecz podróże miłuję)- małą szkodliwość społeczną posiadamy, po co nam kłody pod nogi kłaść, mydlane kłody? Podkreślać tzw. "normalność". Normalność to moja normalność. Kurde. A nie mydło FA (siabada jego mać) z wygniotem kciukowym. A jest nas między wszystkimi tyle co Nepalczyków w Indiach tak pośrodku.

sobota, 27 marca 2010

Jak mawia mamusia: dzieeeeeeeecko

Kali lubić interakcje z ludźmi na ulicy.
Czuć wtedy, że mieć łączność, że mieć otwartość i że ludzi mieć.
Najszczerbatsze są uśmiechy dzieciątek przy "a ku ku!".

Daj buziaka w czółko rozkosznej części ciebie. Głaszcz, wystawiaj język, klapsem poczęstuj, ale nie buntuj przeciw dorosłemu! Odgryzie się!

wtorek, 23 marca 2010

" Tylko mnie poproś do tańca..."

Pan niejaki, Zygmuś Freud stwierdził, że wszelka sztuka to sublimacja seksualnego popędu.
No, jak się patrzy na te starożytne nygusy rzeźbione czy kotleta na ramieniu Gali, to się wierzy!

Do jakiej muzyki wyginałby się dziś szanowny pan "wszystko-ci-zANALizuję"? Znajduję, iż reggeatonu. Tam jego teoria kwitnie nawet bez ogródków!
No Ziggy! Perreo, dale, dale!

niedziela, 21 marca 2010

Precz z temi oczyma!

Czy można mężczyźnie zabronić patrzenia, jeśli nie patrzy tak jak chcemy by patrzył?
Jak mu przysłonić oczy w sposób pokojowy? Istnieje takowy?

Nie patrz na mnie, nie odzywaj się do mnie? Bo niby zadziała?

Bezczelni przestępcy wizualni czają się wszędzie!

sobota, 13 marca 2010

"Sinta a bela energia!"

Energia i siła do poruszania się nie bierze się z jedzenia. Bierze się z myśli. Impuls- skurcz, impuls-skurcz. I wstajesz z podłogi, robisz pierwszy krok, sięgasz po kolejną kostkę czekolady. Wymienione czynności zdecydowanie nie mają tego samego poziomu trudności. Zastanawianie się czemu to ach czemu- nie wiem czy zaryzykuję. Banały Krasnala Hałabały, Sabałowe Bajania, pierdoły bez krzepy, rzepy, przyczepy, mazepy.

czwartek, 11 marca 2010

Bóg jest jeden dla wszystkich

Czy niekategoryczne ocenianie to upośledzenie umysłu czy też odnalezienie złotego środka?
Czy zbyt wczesne jego odnalezienie nie grozi zagrzybieniem całego umysłu? Czy podążanie za starymi japońskimi sentencjami dzisiaj to uwolnienie się od czasu, czy ucieczka?
Czy jak się jest młodym i się mówi "niewiele mnie zaskoczy" to jest zdrowe? Życie ma być odkrywaniem, podążaniem ścieżką w nieznane, a tu mi się wydaje, że znane albo podobne do znanego?
Mogę go wszystkiego przykładać stare miary i wytarte kalki? A jak nie przykładam to znaczy, żem mało pojętna i się nie uczę?
Jaki jest obowiązek posiadania konkretnych poglądów? A jak są niekonkretne to znaczy, że uciekam od nazywania rzeczy po imieniu? Boję się patrzenia myślom w trajektorię po zwojach?

Czy odnalazłam wewnętrzny spokój, a świat tylko zakłóca mi go wydarzeniami, wymaganiami i zmusza do posiadania zdania na każdy temat? Nadawania wszystkiemu kształtu. A może chcę być galaretowata? Trząść się w rękach i przy każdym najmniejszym poruszeniu?

Skąd brać energię na patrzenie na wszystko jakby było cudem? Patrzeć na wszystko jakby dopiero co otrzymało się dar wzroku? Jak się zachwycać?
Trzeba odkryć promyk, światełko w sobie. Magicznym trzeba się stać.

Życie robimy jak chcemy. Chcenie to potęga. A wstawanie rano walka, w której wygrywają tylko najsilniejsi.

Myśl na dziś (cytuję z pamięci):
"Wiesz, że Twoje życie jest fascynujące, gdy zasypiając nie możesz się doczekać, żeby wstać następnego dnia".
Teraz mi się wydaje, że to znowu jednak coś kradzionego. Nie chcę sobie ani przywłaszczać, ani też umniejszać swoich zasług. Niech zostanie, że to cytat z pamięci.

piątek, 5 marca 2010

aj hejt ju! ju... ju... ju'r bed!

Człowiek chcący osiągnąć sukces mu się nauczyć nienawidzić łóżko.
Ciągnie, kusi, woła, trzyma przy sobie niczym zazdrosny kochanek.

Łóżko to stan umysłu wspierane obrazem pięknego, wygodnego materacyka. Działa na zmysły. Oj, jak działa...

Jakieś pomysły jak obrzydzić sobie ten pejzaż?

środa, 3 marca 2010

Obstrukcja mózgu

Po oczach ludzi sprawdzam. Patrzę na samo ich dno i wiem. Nie pamiętam żadnego przykładu, o którym mogłabym powiedzieć, że podważa sens stosowania tej metody. Dobry- zły, mądry- głupi. Wszystko widać.
Lubimy irracjonalne bzdury, lubimy... :)

Lubię szwedzką prostotę i uporządkowanie, hiszpańską siestę, portugalską nostalgię. Wszystko polskie- ponad wszystko inne.

poniedziałek, 1 marca 2010

Zasadność istnienia oddychającego tłumacza

Nie z nudów bynajmniej. Krzyczą, żebym tłumaczyła. Proszem, niech bije po oczach:

People should be selected, but not with each other to unload. I know that there are from different planets. Aliens, ufosze, one of another.
Decisions! And no, that hurts. How puzzelek does not fit does not hit for power ... Complement, and not too big kolebotać the shoe, or to be oppressed in the Achilles tendon.
The differences in strength, not complexes. Strength, power, syphilis, grave.
People do not mind? Strength of will, freedom of choice in the package do not have? Are afraid of loneliness? Do not know how to fight? Canalize? Energy, kurna otherwise processed?
Or maybe you were hiding? Living in fear! Kish to blossom, survives? Well, nice flowers.

Płakałam wczoraj. Komentarze pączkują, dzielą się, ćwiartują.

niedziela, 28 lutego 2010

Kabhi Khushi Kabhie Gham

Buuuuuuurza radości!!! Wybuch kolorów!!!
Muzyka, śpiewy i tańce!
Sama się mordka śmieje. Tańczyć się chce!
Tu potrząsnę, tam zatelepię.
Juuuuuuuuuhaaaaa! Shava, shava!

Taki właśnie entuzjazm budzi we mnie Bollywood.

P.S. "Hindi" in Turkey means "turkey". Ironic, isn't it?

środa, 24 lutego 2010

Dziś w tytule: błogi, dobrotliwy uśmiech

Kobieta jest wszystkim. Przeczytałam jakiś czas temu (nie ujawniam swoich źródeł w nieuzasadnionych przypadkach) zachwycające zdania, napisane, zanotuj bene!, przez płeć męską, sztuk:jedna. Pokrótce płynęło o to, że gdy odchodzi mężczyzna to masz drugiego takiego samego na wyciągnięcie ręki, z zamkniętymi oczyma znajdziesz egzemplarz i nie będzie to rewelacja, rzecz inna dzieje się, gdy odchodzi kobieta! Znika cały świat jakiś, całe życie jedno!

Kobieta jest wszystkim. Tworzy sobą, wokół siebie kreuje. Od niej zależy jak potoczą się wydarzenia i wcale nie musi być zołzą. Taki jest po prostu porządek rzeczy. ONA wybiera ścieżkę, rozwiązanie, to, czy chce użyć sztuczek czy nie.

Kobieta-Matka jest jeszcze więcej wszystkim. ONA jest ogniem, płomieniem, który ogrzewa, a jednocześnie osobą dbającą o ten ogień. Decydującą jak mocno się żarzy. Gdy ona się tli- kuleje cały dom. I nie chodzi o zaniedbanie. Chodzi o to, że dom oddycha równo z nią. W dniu kiedy wejdziesz do domu, gdzie jest osłabiona matka wyczujesz zapach spalenizny, dogasania ogniska i chłód Cię lekko przeszyje.

niedziela, 21 lutego 2010

Spętaniu w myślicielstwie należy się sprzeciwiać siłom i godnościom osobistom!

Ludzie powinni się dobierać, a nie ze sobą wylądowywać. Ja wiem, że jesteśmy tam z różnych planet. Kosmici, ufosze, jedni dla drugich.
Decyzje! I nie ma, że boli. Jak puzzelek nie pasuje to nie wciskamy na siłę... Dopełniać się, a nie kolebotać w za dużym bucie, czy uciskanym być w ścięgno Achillesa.
Z różnic siła, nie kompleksy. Siła, siła, kiła, mogiła.
Ludzie, rozumu nie mają? Siły woli, wolności wyboru w pakiecie nie mają? Samotności się boją? Zwalczać nie umieją? Skanalizować? Energii, kurna, inaczej przetworzyć?
A może się chowają? Życia się boją! Kiszą się, kwitną, wegetują? No to ładne kwiatki.

Ósmy grzech główny: czekolada

Jestem złodziejką. Cudzych myśli. Inspiracja to kradzież. Gliny, której już ktoś dotykał. Melodii, którą wykorzystuję pośrednio. Słów, których ktoś już użył w tym znaczeniu. Kleptomanką jestem, lecz z mocnym postanowieniem poprawy. Albo i bez niego. Kradnę z Was wszystkich. Obserwuję co macie najlepszego i biorę. Uważajcie patrzę, dorabiam kopie i noszę ze sobą. Kawałek Was. Próbuję być każdym po trochu. Taki patchwork chodzący.

Czy przebywając sama w zamkniętym pokoju, odcięta, odgrodzona też bym tak słowami wymachiwała? Podskakiwałabym innym ich użytkownikom? Wpychała się między piszących?
Zawsze widzę ten pokój: jest biały, wypełniony jasnością. Tabula rasa czy inna hakuna matata.

Myślę sobie coś czasami, ale tak bezkształtnie, amebowata myśl mi krąży po głowie, patrzę, a tu ktoś z nazwiskiem to uformował. Nie, że nie mam nazwiska, bo mam! Hoho, pewnie, że mam. Tylko, czy to moje cóś, jak już bym w końcu temu nadała postać (może na kurs garncarstwa się zapiszę?) byłoby mniej...? Jakie? Czy musi być mniej albo więcej? Nie może być? Bracia Grimm, Perault i Andersen podobnie historyjki miewali i nikt nikogo nie ustawiał na podiach czy z nich nie spychał.
Bo wymyślili tę, skumbrie w tomacie, konkurencję, lepszostwo, dążenie do znanym bycia i w sukcesie choć prysznice.

sobota, 20 lutego 2010

Czemu te piekielne okulary muszą być różowe?

Szczyt optymizmu?
Podcieranie się różowym papierem toaletowym!

P.S. Obiecuję dowiedzieć się dlaczego okulary...

poniedziałek, 15 lutego 2010

Niezdarność i gapowatość podłożem rozwoju refleksu i kreatywności

Po okresie myśli niewyjściowych, mało "do ludzi" i niereprezentacyjnych- bo mało odkrywczych, wracam na blogu łono, by zadowolić czytelnię utęsknioną.
Gdyby ktoś nosił się z zamiarem pisania mojej biografii, nachalną sugestię tytułu voilà, proszę bardzo, s'il vous plaît ma. Spiritus movens mojego żywota to w tytule wymienione. Cóż ja bym zrobiła bez tych cudownie życzliwych ludzi, którzy łapią NOL-e tuż nad moją czaszką, pożyczają sznurówek, telefonów, tłuczków do mięsa bez szemrania za plecami, nie wyrzucają z samochodu nieumiejętnej użytkowniczki transportów publicznych! Chwała im za to! Jakie to szczęście, że świat jest piękny, a ludzie są dobrzy. W tym miejscu(dokładnie tu!) winna jestem przecudownemu Panu Henrykowi- drugiego imienia nie wymienię przez wzgląd na zdrowie psychiczne syna w/w- czołem bicie(postaram się, aby obeszło się bez obrażeń) za wprowadzenie tego magicznego sformułowania w moje życie, wraz z wieloma innymi mądrościami życiowymi, co arcyważne jedna z nich bardzo silnie poprawiła moje układy z samą sobą- miało tu się pojawić inne słowo, ale niewinne czasy dzieciństwa minęły i wszędzie się na nas czają te paranoiczne skojarzenia; ach jak przyjemnie byłoby oczyścić z nich mózg! Gdyby była łopatka, ściereczka, gąbeczka, czy inna pierdółka to usuwania owych i innych! Pchają się takie, nie chcesz ich, wypychasz, a te dalej i dawaaaaj! Każde jedno słowo, każdy komentarz swoją obecnością zaznaczać, a poszedło ty! Wara!

Energia ta(tamta) nie zostanie zmarnowana! Obiecuję! Wezmę ją w obroty i puszczę w obieg!
Może znowu nadplecakowane dziewczę upadnie na chodniku, bo to ją gleba będzie wołać, a że dziewczę kulturne będzie to zareaguje i zrównoleży się z gruntem i szansę będę miała by ją z tego uziemienia wyratować.

Mądrość na dziś: "Wszystko, czym jesteśmy, to rezultat tego, o czym myśleliśmy i myślimy" Budda

W kontekście powyższym(przed Buddą, ludzie, przed Buddą)- niepokojące.

środa, 10 lutego 2010

Jakie ograniczenia?

Tak sobie pomyślałam, czemu to niby skaj ma być jakimś tam limitem?

Do cholery z logiką!

W logice albo jest zero albo jest jeden, nie jestem ja może autorytetem w dziedzinie(tej akurat), ale na mieście mówią, że tak to działa; nie ufam oczywiście wszystkiemu co na rogatkach usłyszę, ale to podsłuchałam u mądrych ludzi, zaufanych. Nie ma czaru-maru i coś wykombinujem, bo nie wykombinujem. No i w życiu to ma zastosowanie zbyt szerokie, jak na moje widzenie. Jasna cholera, bo i zjadłby ciacho i miał, a czasem to chciałby i z lukierkiem słitaśnym, a tu jeno jakaś posypka cholera wie z czego, no jasna cholera. Dzisiejszy motyw przewodni to dotyczy spraw damsko- męskich. Motyw przewodni mówi o trzech towarach zasadniczych na owem rynku: jentelygencyji, pięknocie oraz że dostępności. I co następuje twierdzi się, że nie można mieć wszystkiego, a to ci dopiero! Ładna i mądra musi być koniecznie zajęta, wolnej mądrej trzeba zakładać papierową torbę na głowę, a... w każdym razie.... Podług (sufitów?) mnie prawdą to jest zaiste. Z logiką nie zawalczysz, więc trzeba dla mnie podobnych czwartą wymodzić właściwość.

niedziela, 7 lutego 2010

Czym się do nas dźwięczy świat

Czasami będąc na koncercie ma się wrażenie, że jedynym celem muzyków jest uśpienie i późniejsze obrabowanie słuchaczy. Przyznaję, jestem fanko-wyśmiewaczko-twórczynią teorii spiskowych. Dziś próbowano mnie zniszczyć za pomocą organów.

Śmierć z nudów klasyfikuje się na mojej liście zaraz za podpaleniem i utonięciem, ewentualnie byciem pożartą przez dzikiego zwierza. Okropne. Udaję, że tego nie napisałam.
Uff! Jakie to szczęście, doprawdy dziękuję samej sobie za to, że nie grozi mi nuda.

Flet zaś to instrument dla mnie magiczny, przenosi w świat baśni, elfów, leśnych i rzecznych nimf i innych wiotkich, subtelnych, delikatnych istot... Odkrycie dzisiejszego dnia to utwór kompozycji dżentelmena (radzę mu, żeby był nim był!) o nazwisku Ton Bruynèl pod tytułem "Serene". Morska czarodziejka przepływała mi figlarnie przed oczami, umysł zaszedł lazurem, dźwięk fletu przeplatał się z pluskiem wody, ogony syrenek lekko muskały mi głowę od wewnątrz. Błogość.

Polski trudna język: czyje to wina? CZYJA, K***, CZYJA!!

Założenie jest takie, żeby nie dać się do podłogi sprowadzić, w betonowych rzeczywistych butach nie zastygnąć. Bo potem to się zacznie: a to o obwisłych cyckach, a to problemikach, które rujnują spokojną egzystencję i oddalają nas od bycia młodymi greckimi boginiami. Odkrywać trzeba więc. Zadziwić, się, innych, innymi, sobą.
No to żem się zadziwiła (żem + zadziwiła= Present Perfect wersja polska).

Muzeum Wina dla przeciętnego człowieka to oksymoron; mój przeciętny człowiek ma przeciętne skojarzenia, ale za to wie co to oksymoron, taki super- przeciętniak.
Jakiż był mój zawód (wymarzonych wiele, obecnie wykonywany: jazda figurowa na szmacie), gdy wizyta nie zakończyła się degustacją szlachetnego trunku z powodu panującego w kraju Wikingów prawa. Destylatów w przestrzeniach publicznych niet! I nieważne czy powietrze tam hasa swobodnie czy jest ograniczone ścianami. Nie.

Nostalgia porwała mnie (choć nie stawiałam oporu to "porwać" brzmi tak romantycznie, byronowsko) na Praça do Comércio w Lizbonie, gdzie zwolennicy rozdeptanych, a później sfermentowanych winogron mogli nasycić wszelkie zmysły. Skoro już o zmysłach mowa, to w moim najlepszym (bo jedynym) życiu postanowiłam w pewnym momencie zadbać o swoje oczy i oprócz zakupienia kremu ze świetlika (w tym wypadku nie ma mowy o deptaniu czy fermentacji, patroszenie, proszę szanownego towarzystwa, patroszenie;) wybrałam zasadę, czy też ona wybrała mnie, ciągle nie jest to jasne, myślę, że po prostu żyłyśmy obok siebie i życie nas spotkało nawzajem, suma summarum brzmi ona: "wrażenia estetyczne ponad wszystko". Realizacja owej jest bardzo prosta, ponieważ wystarczy taksować każde interesujące zakończenie pleców, które wybiera krzyżowanie swojej ścieżki z naszą. Satysfakcja gwarantowana, grosza nie inwestujesz, kryteria się wyrabiają, słowem- same korzyści. Konkluzja z powyższego jest następująca: Cześć gatunkowi Luzo-man!
Jako, że nie leży w mojej naturze niezostawianie suchej nitki na czymkolwiek i wszędzie węszę odkrycie, winna jestem "muzełum" destylatów uznanie jego wkładu w przeskoczenie kilku impulsów w mych zwojach i pozostawienie tam odcisku. Oto kilka rewelacji(trochę pseudo-rewelacji, alem robiła com mogła) uzbieranych dziś do dziennika odkrywczyni:
% w wiekach średnich ( w odróżnieniu od tych przecudnych, które teraz przeżywamy z coraz większym namaszczeniem i tych całkiem beznadziejnych) kronikarze szwedzcy zapisali wierzenie ludowe, że wódka leczy ponad 40 chorób; my dziś wiemy,że są to choroby nie tylko cielesne, a może zwłaszcza nie
% zapach niedogonu (nowe, trudne słowo: w procesie powstawania alkoholu pełni rolę kupy , niemniej jednak nobilituje go występowanie w whisky, brandy czy koniaku) czuje się dłużej niż standardowe kilka sekund, z których każdej z osobna żałuje się tak samo


Przemyślunek końcowy: Czy mam prawo wyobrażać sobie, nadpsuta luzofońskimi wybrykami, ukoronowanie wizyty lampką wina? No bo jeśli wszystkim po równo, to odwiedzającemu Muzeum Erotyki też coś się należy...

piątek, 5 lutego 2010

Z cyklu: małożyciowe porady spadnięte z księżyca: Moni Spółka z nutką (ile osób pomyślało o dekadencji? - ten reklamuniwersalizm nas kiedyś wykończy!)

Nutka miała być, ale i tak nikt nie zwróciłby na nią uwagi, bo już wszyscy myślą o kawie. Nie wyjszło. Niecierpliwią się już mądrości, bo miały być wkrętem programu, a tu je supporty zdominowały... A to im kursywkę w ramach rekompensaty sprezentuję, w końcuż są cytatem ze "strumienia świadomości", szacunek się należy.
*Świat jest przepiękny, a ludzie są dobrzy. NAPRAWDĘ!
*Radość wywołana mechanicznie?
"Gumowa twarz", "cierpię na szalej mięśni okołoustnych" codziennie przez kilka minut.
Potwierdzone wieloletnimi doświadczeniami.

czwartek, 4 lutego 2010

Byłabym zapomniała! Istnieje teoria, że Krzysztof mógł pochodzić z Kolna.
No. To dlatego.

Odkrycia wstępne

  1. Pisać każdy może.
  2. Czas ucieka.
  3. Ludzie uciekają.
  4. Ja zostaję, nie wysiadam przy tym wszystkim.

P.S. Nie znoszę różu, to był pierwszy i ostatni raz. Słowo Kolumb-onej!