wtorek, 30 marca 2010

Szaremu mydłu stanowcze: tak!

Mniejszości są różnie traktowane. Największa z nich, w skali nie bele jakiej, bo światowej, jest mym udziałem też, również. Nie. Nie grasujący na wolności, a kwalifikujący do kurteczki w kolorze śniegu (jako lajkonik w temacie piszę po prostu "śniegu", ale gdy/jeśli wyjdę za Eskimosa nauczy mnie całej resztej gamy białości, a jak się będziem całować to mi może przy okazji nosa utrze??) z takiemi rękawami, co to ciepło dają, aż po same opuszki palców, lizać!
Pomimo wielowiekowej, prjekrasnej, borzobohatej tradycji, ciągle jesteśmy marginalizowani. Jesteśmy inni, jesteśmy jak ukradzenie jogurtu (z dedykacją dla Małej S.- miało nie być wycieczek osobistych, lecz podróże miłuję)- małą szkodliwość społeczną posiadamy, po co nam kłody pod nogi kłaść, mydlane kłody? Podkreślać tzw. "normalność". Normalność to moja normalność. Kurde. A nie mydło FA (siabada jego mać) z wygniotem kciukowym. A jest nas między wszystkimi tyle co Nepalczyków w Indiach tak pośrodku.

2 komentarze: